sobota, 23 lutego 2013

To bardzo poważna i równie ciężka dla mnie decyzja.

Cześć. Chcę wam coś oznajmić. Zawieszam bloga.Będzie to zawieszenie, ale tylko nasze. Nie takie oficjalne, bo widziałam kiedyś w ustawieniach, że tam można zawiesic bloga. Nie chcę tego tak zrobić. Dlatego robię to po swojemu. Po prostu nie będę pisać i wrócę za. No właśnie. Nie wiem kiedy wrócę, ale napewno będziecie o tym wiedzieć. Zawsze możecie mnie przecież znaleźć na Twitterze, a ostatnio trochę mniej,ale to się zmieni, na gadu. Teraz może przejdę do powodów. ROBIĘ TO PONIEWAŻ: nie mam pomysłów na rozdzialy. A głównym i najważniejszym powodem jest... Wiecie. Nie sprawia mi to już takiej przyjemności jak na początku. Ostatnie dwa wpisy były pisane na siłę, bo czułam, że czekacie i muszę coś wam dac. Wiem, że jesteście zawiedzione, bo podobno naprawdę polubiłyście to opowiadanie. I nawet nie wiecie ile dla mnie znaczy to, że wam się podobało. Jednak nie chce was tu zostawiać,ale muszę. Muszę, bo jestem głupia, beznadziejna, nie moge znaleźć w niczym przyjemności od jakiegoś czasu. A teraz jeszcze bardziej nienawidzę siebie,bo robię coś czego, jak wiecie jeśli śledzicie mojego bloga od początku, nigdy nie chciałam. Jedynie wczoraj mimo złego samopoczucia, cały długi wieczór się uśmiechałam. Przepraszam was, ale pamiętajcie, ze zawsze możecie do mnie napisać. Wiecie gdzie mnie znaleźć. Do napisania w przyszłości.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 45

Perspektywa Joe

Jak zwykle Nick ma beznadziejne wyczucie czasu. Przerwał mi i Demi w takim momencie. Cieszę się, że Dems mi wybaczyła. Mam ostatnią szansę i nie mogę jej popsuć. Poszedłem za bratem do pokoju, gdzie czekał już Kevin i co dziwne Danielle.
-Dani? Co ty tu robisz?- zapytałem, gdy ją zobaczyłem i przytuliłem na powitanie. -Hej Joe. Przyleciałam na urodziny Dem.- odpowiedziała mi, gdy siadaliśmy na kanapie. -A ona o tym wie? -Nie to ma być niespodzianka i przyleciały ze mną jeszcze dwie osoby.- odpowiedziała uśmiechając się tajemniczo. -Kto?- zainteresowałem się, a w tym samym monecie drzwi wejściowe do pokoju otworzyły się i weszły przez nie dwie osoby. -Cześć Joe!- podbiegła do mnie ta kochana dziesięciolatka i mocno przytuliła. Boże skąd ona bierze tyle siły. -Cześć Madison.- przywitałem się z nią i spojrzałem na drugą dziewczynę w wieku mojej Demi. Gdy na mnie spojrzała lekko się uśmiechnęła i podeszła mnie przytulić. -Hej Joe. -Cześć Selena.- przywitaliśmy się i każdy usiadł spowrotem na swoim miejscu.
Popatrzyłem na Madison i coś sobie uświadomiłem.
-Zaraz, zaraz. Czy Nick przed chwilą nie mówił Demi, że się o nią martwisz i ma do ciebie zadzwonić? -To prawda Joe. – odpowiedział mi brat.- Demi pewnie zaraz zadzwoni.- sekundę później usłyszeliśmy telefon młodszej dziewczynki. -Demi!- krzyknęła do słuchawki i grała swoją rolę. Rozmawiały jakieś dwadzieścia minut , a ja przysłuchiwałem się pannie De La Garza. Wpadłem na pewien pomysł. Gdy się rozłączyła zacząłem swój genialny plan wprowadzać w życie. -Madison?- spojrzała na mnie, tak jak i reszta towarzystwa, więc kontynuowałem.- Co ty na to, żeby zrobić karierę aktorską? -Co zrobić?- zapytała zdziwiona i zdezorientowana. -Karierę aktorską. Pięknie sobie poradziłaś z Demi, a chyba wszyscy dobrze wiemy, że nie łatwo jest ją oszukać.. Pomyślałem więc o tym, czy przypadkiem nie chciałabyś spróbować w serialu.- wyjaśniłem -Nie wiem co na to rodzice no i Demi. Ale szczerze mówiąc, chętnie bym spróbowała.- wyznała z uśmiechem. -Super, to porozmawiamy o tym z Demi i zobaczymy co da się zrobić w tej sprawie.- uśmiechnąłem się do niej i zwróciłem do dwójki pozostałych dziewczyn.- Do kiedy zostajecie? -Wracamy pojutrze.- odpowiedziała mi Selena i po chwili dodała.- Rozumiem, że bracia ci nie powiedzieli, że przyjeżdżamy i nie wytłumaczyli jutrzejszego planu. -Nie, nic na ten temat nie wiem.- odparłem na pytanie zadane przez przyjaciółkę mojej dziewczyny, jak i byłą dziewczynę mojego młodszego braciszka. -To może go oświecimy?- zwróciła się do reszty. -Pewnie.- odezwał się Nick i zaczął opowiadać plan działania na jutrzejszy dzień.- No więc, Demi jutro o czternastej ma koncert na który nas zaprosiła i mamy z nią zaśpiewać. Uzgodniłem z organizatorami, że po jednej piosence Demi i przed naszą wspólną na scenę wejdzie Selena śpiewając Happy Birthday, za nią wejdzie Madison z tortem. Wtedy my z Dani i dołączymy do śpiewu. Fani będą krzyczeć, Demi się wzruszy. Danielle na głos złoży jej życzenia od nas przed całą publicznością, a później dziewczyny zejdą ze sceny, my zaśpiewamy piosenkę i pójdziemy do garderoby. Później się zobaczy.- skończył mówić, a ja się chwilę zastanowiłem nad tym planem. -No dobra, to ma sens.- uśmiechnąłem się do nich i spojrzałem na zegarek.- Ej jest północ, gdzie dziewczyny śpią? -Sel, Mad i Dani wynajęły pokój w innym hotelu, żeby Demi ich nie zauważyła. Jutro się wprowadzą na jedną noc do pokoju obok. -No dobra. To skoro Joe już wszystko wie, to my pójdziemy do siebie.- odparła Dani wstając z kanapy na której siedziała z razem z moim starszym bratem. -Tak chodźmy, Madison już zasypia na siedząco.- zauważyła Selena, a dziesięciolatka nie miała nawet siły żeby zaprzeczać. -Odprowadzić was?- zaproponowałem. -Ja je odprowadzę, Joe.- odpowiedział mi Kevin. Tak więc pożegnaliśmy się i dziewczyny wraz z moim bratem wyszły z pokoju. Nick poszedł do łazienki, a ja położyłem się na łóżko. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
Obudziłem się w nocy koło drugiej i nie mogłem zasnąć. Zawsze gdy tak się dzieje biorę szklankę soku pomarańczowego i idę do ogrodu jeśli jestem w domu, a jeśli jestem w trasie to idę na dach hotelu i patrzę w gwiazdy. Wiem, ze Demi też tak robi, ale wolałem jej nie budzić. Wstałem z łóżka, rozejrzałem się po pokoju. Bracia już spali, więc po cichu założyłem dresy, podkoszulek, zabrałem z lodówki sok. Nalałem go sobie do szklanki i wyszedłem z pokoju. Każdy Hilton jest taki sam, więc wiedziałem jak się dostać na dach. Chwilę mi to zajęło, ale warto było, ponieważ widok cudowny. Usiadłem na skraju dachu, a raczej położyłem się i oglądałem gwiazdy. Myślałem o jutrzejszym dniu. Prezent dla Demi już mam, ciekawe, czy jej się spodoba. Z moich rozmyślań wyrwał mnie odgłos zamykania drzwi na dach. Usiadłem gwałtownie bojąc się, kto przyszedł. Miałem nadzieję, że to nie ochrona, bo byłoby ze mną kiepsko. Uspokoiłem się jednak, gdy zobaczyłem, że to moja Demi.
-Cześć Joe.- powiedział podchodząc do mnie. -Witaj księżniczko, dlaczego nie śpisz?- zapytałem i mógłbym przysiąc, że się zarumieniła, gdy to mówiłem. -Nie mogę zasnąć, może to dziwne, ale dlatego, że denerwuję się jutrzejszym koncertem.- wyznała siadając obok mnie. Objąłem ją ramieniem. -Dlaczego?- przecież będziemy tam razem z tobą, no i tyle razy już to robiłaś, nawet sama. -No wiem, ale tak po prostu się boję.- wtuliła się we mnie mocniej i po chwili dodała.- Joe? -Tak Dems?- zainteresowałem się tym o co może jej chodzić. -Chciałabym zrobić sobie nowy tatuaż.- powiedziała cicho, a ja spojrzałem na nią zdziwiony. -Jeszcze jeden? -Tak, a właściwie to dwa. Co ty na to?- pytała mnie o zdanie, jednak wiem, że nic jej przed tym nie powstrzyma. Zastanowiłem się chwilę i odpowiedziałem. -Demi, wiesz, że nie przepadam za tatuażami u dziewczyn, ale jeśli to jest dla ciebie ważne, to dobrze. Nie będę cie przez to mnie kochać. Kocham każdy kawałeczek twojego pięknego ciała. -Dziękuję Joe.- pocałowała mnie krótko, a ja się lekko do niej uśmiechnąłem. Po chwili chyba wpadła na jakiś pomysł.- Joe, a możee. -Tak, Dems?- trochę się speszyła, więc się zainteresowałem o co może chodzić. -A może też zrobisz sobie tatuaż.- zaproponowała mi, a ja spojrzałem na swoją dziewczynę zdziwiony. -Że niby ja?- upewniłem się. Nigdy tak naprawdę nie zastanawiałem się nad tatuażem. -No tak, ale tylko jeśli chcesz. Nie zmuszam cie. -Zastanowię się Dem.- pocałowałem ją w czubek głowy i przytuliłem do siebie. Oglądaliśmy gwiazdy, a ja myślałem w tym czasie nad propozycją dziewczyny.- Księżniczko?- zacząłem, a gdy zobaczyłem pytający wzrok kontynuowałem.- Jaki to miałby być tatuaż? -Poważnie pytasz?- ożywiła się nieznacznie, gdy zapytałem. Chyba nie wierzyła w to, że mógłbym się zdecydować. -No tak. Nie mówię, że się zgadzam oczywiście, ale chciałbym znać twoje plany. -Pomyślałam nad czymś o naszej miłości. Coś żebyśmy widzieli, że to my i tylko my.- powiedziała, a ja zastanowiłem się nad tym pomysłem. -Dobrze kochanie, zastanowię się nad tym.- spojrzałem na zegarek i dodałem.- Idziemy spać? Jest trzecia trzydzieści, musimy się wyspać przed jutrzejszym koncertem. -Dobrze Joe, masz rację. Chodźmy.- gdy to powiedziała wstaliśmy i weszliśmy spowrotem do hotelu.
Odprowadziłem brunetkę pod jej pokój i lekko pocałowałem na dobranoc. Przez moją głowę przebiegła krótka myśl , że teraz Nick nie ma jak nam przeszkodzić, ale nie chciałem robić nic wbrew woli Demi, dlatego postanowiłem, że na pocałunku zakończyć.-Dobranoc księżniczko. -Dobranoc księciu.- puściłem ją i weszła do pokoju.
Gdy Demi była już u siebie, przypomniałem sobie, że moja szklanka została na dachu. Ta więc poszedłem tam powoli i wpadłem na kogoś. Zdziwiłem się, że kogoś przywiało w to miejsce o tej porze. Już chciałem przepraszać, gdy zorientowałem się na kogo się natknąłem.
-Cześć Jonas.- przywitał się ze mną nie miło. -Cześć, o co chodzi?- zapytałem, niby przyjaciela mojej dziewczyny. -Wiedziałem, że cie tu znajdę.- odparł, a ja ponowiłem pytanie. W końcu mi na nie odpowiedział.- Chcę porozmawiać z tobą o Demi. -Nie sądzę, byśmy mieli o czym rozmawiać w tej sprawie.- zauważyłem. -A ja jestem pewien, że mamy. Zabrałeś mi ją Jonas.- podniósł głos. -Słuchaj Henderson. Nikogo ci nie zabrałem. Demi ma własną wolę i sam wybrała. Nie moja wina, że to mnie pokochała, a nie ciebie. -Byłem jej przyjacielem o wiele dłużej niż ty. Znam ją od dzieciństwa, a ty? Kilka marnych lat. to mnie powinna pokochać. Byłem przy niej, gdy się załamała., gdy z nią zerwałeś. Ty ją totalnie w tamtym momencie olałeś..- podniósł na mnie głos, ale nie wytrącił mnie z równowagi, tylko na to czekał. -Nie pomyślałeś, że to może dlatego, że znasz ją całe życie? Może dlatego cie nie pokochała, bo traktuje ci jak brata.- zauważyłem. -Popełniła poważny błąd. Będę walczył Joseph, czy tego chcesz czy nie. Demi będzie moja, zabiorę ci ją. Sprawię, że mnie pokocha, a ciebie znienawidzi.- nie wytrzymałem i przywaliłem mu w twarz. Oczywiście mi oddał. Pobiliśmy się nie za mocno, ale ja miałem rozciętą wargę i łuk brwiowy. Z nim nie było lepiej. Rozciąłem mu wargę w dwóch miejscach podbiłem oko i rozciąłem łuk brwiowy. Nie dałem za wygraną, dlatego on pierwszy odpuścił. -Zjeżdżaj stąd Logan. Demi jest moja i będę o nią walczył zawsze i z każdym, a tobie nic do tego.- gdy to powiedziałem zabrałem swoją szklankę i wróciłem do pokoju. Czułem krew spływającą po mojej brodzie i policzku, dlatego poszedłem do łazienki, umyłem się i wziąłem tabletki przeciwbólowe. Gdy byłem czysty, wyszedłem z pomieszczenia i położyłem się do łóżka spać. Czułem, że rano będę w kiepskim humorze.

Cześć, cześć. Jak zauważyliście dawno mnie tu nie było i za to bardzo przepraszam. Niestety przez cały ten czas nie miałam pomysłu na rozdział i dopiero kilka dni temu zaczęłam go pisać i dzisiaj skończyłam, ale to wiecie, jeśli śledzicie mojego Twittera. Rozdział ma 1533 słowa, nie wiem, czy to dużo, czy mało. No i jestem pewna, że nie do końca, może on się wam spodobać, bo nie ma nic specjalnego. Kocham was i mam nadzieję, że się nie zanudzicie na śmierć czytając to. :>