Położyłam się na brzuchu i wzięłam telefon do ręki. Żadnych wiadomości i połączeń. Weszłam na Twittera. Spojrzałam na Joe i napisałam coś na telefonie. Ale zanim wysłałam, pokazałam wpis swojemu chłopakowi.
-Mogę?-zapytałam
-Pewnie Dems, będę bardzo szczęśliwy-uśmiechnął się szeroko, a wcisnęłam Tweet. Załadowała się treść:
"Uwaga Lovatics i fani @joejonas. Mam dla was informacje i mam nadzieję, że się ucieszycie. Jemi wróciło!! Ja i @joejonas jesteśmy razem i jesteśmy bardzo szczęśliwi"
@ddlovato
Posiedzieliśmy na plaży do szesnastej i zaczęliśmy się zbierać. Założyłam sukienkę, rzeczy spakowalam do torebki i czekałam, aż Joe i jego bracia się ubiorą. Kilka minut później zakładałam szpilki na chodniku koło plaży i złapałam Joe za rękę. Uśmiechnął się lekko, ale jego uśmiech się powiększył, gdy cos zobaczył. Spojrzałam w tą samą stronę, co on i sie zaczęłam lekko śmiać.
-Nicky, wszystko w porządku?-zapytałam, bo wyglądał, jakby.zobaczył ducha.
-Wy trzymajcie, się za, ręce.-wykrztusił.
-Tak, zgadza się-odpowiedział mu Joe obejmując mnie w pasie i całując w czubek głowy.
-Ale jak to? Od kiedy?-zapytał Kevin, który siedział do tej pory cicho.
-Od paru godzin-powiedziałam mu.
-I nic nam nie powiedzieliscie?-było słychać żal w głosie Nicka.
-Nicky, leżeliście na plaży. Zaczęliśmy jak poszliśmy do wody zaraz po was.-wytłumaczyłam.
-No dobra. Cieszę się, że znowu jest Jemi.-powiedział i podszedł mnie przytulić, to samo zrobił Kevin. Joemu przybili takzwanego żółwika i powoli zaczęliśmy wracać do hotelu i nagle sobie o czymś przypomniałam. Przecież Joe wczoraj miał urodziny! Aż podskoczyłam, gdy sobie o tym przypomniałam. Spojrzałam przerażona na Joe, on to wyczuł, spojrzał na mnie i już chciał zapytać co się stało. Wyraźnie się martwił, ale ja mu przerwałam.
-Nick!-krzyknęłam tak, żeby mnie usłyszał. Odwrócił się, a ja wyrwałam się z objęć Joe,bez słowa wyjaśnienia podbiegłam do jego brata, na tyle szybko na ile pozwalały mi szpilki i odciągnelam go na bok.
-Co jest Demi? Joe chyba noe jest zachwycony tym, że poleciałaś do mnie bez słowa.-odparł patrząc na starszego brata.
-Joe miał wczoraj urodziny!-wyszeptałam.
-No wiem i co z tego?-zapytał zdziwiony moją reakcją.
-Nie założyłam mu życzeń.
-Złóż dzisiaj.-poradził lekko się uśmiechając.
-Myślisz, że mogę? To głupie. Zapomniałam o urodzinach przyjaciela, co ze mnie za przyjaciółka.-powiedziałam smutniej.
-Jesteś wspaniałą przyjaciółką, a teraz jego dziewczyną. Byliście wczoraj na spacerze, a dzisiaj staliście się parą. Sądzę, że to najlepszy prezent jaki moglaś mu dać. Nawet nie składając mu życzeń.-to co powiedział miało sens.
-Dzięki Nicky, jesteś wspaniałym przyjacielem.-powiedziałam i lekko go przytuliłam. Wróciłam do Joe z przepraszającą miną.
-Co się stało Dems?- zapytał niby spokojnie, ale wiem, że jest trochę zły, że poleciałam do jego brata i się martwi.
-Oj nie denerwuj się tak.-poprosiłam i pocałowałam go w policzek.
-To co się stało?-dopytywał, a ja musiałam mu odpowiedzieć.
-Przypomniałam sobie o czymś i musiałam pogadać o tym z Nickiem.
-O czym?
-Joe, to narazie nie ważne. Nie możesz wiedzieć.-powiedziałam to tak łagodnie jak tylko umiałam, ale chyba i tak sie zdenerwował.-Idziemy gdzieś wieczorem?-zapytałam po chwili.
-Możemy. Co proponujesz?-uśmiechnął się lekko i przepuścił mnie w drzwiach hotelu, gdy do niego wchodziliśmy.
-No nie wiem, może park rozrywki. No wiesz karuzele, gry.-zaproponowałam po chwili.
-Super pomysł-zgodzil się, weszliśmy do windy, gdy jej drzwi sie otworzyły i w czwórkę zajechalismy na nasze piętro. Nick i Kevin poszli do pokoju, a Joe ze mną stał chwilę na korytarzu
-Muszę lecieć się przebrać i widzimy się za pół godziny, okej?-upewnilam sie.
-Pewnie Dems. Do za chwilę.-pocałował mnie krótko w usta i weszłam do pokoju.
Podeszłam do szafy, gdzie wcześniej włożyłam swoje ubrania, wyciagnelam krótkie niebieskie spodenki, czarną bluzkę na ramiaczkach i założylam czarne wysokie Conversy. Włosy związałam w kitka.Chwilę później byłam.gotowa, telefon i kartę wlozylam do tylniej kieszeni spodni. Wzięłam z łóżka niebieską bluzę i poszłam do przyjaciół. Miałam chwilę.czasu, a nie chciało mi się siedzieć samej w pokoju.
-Cześć chłopaki- weszłam bez pukania.
-Siema Dem, znawu. Widzieliśmy się dwadzieścia.minut temu. Nie możesz bez nas wytrzymać, co?-zapytał z uśmiechem Kevin, a ja podeszłam do niego i uderzylam go lekko w ramię.
-Tak, masz rację. Kocham was wszystkich i nie mogę bez,was wytrzymać.-powiedziałan poważnie, ale po sekundzie zaczęłam się śmiać.-A tak na serio, to nudzilo mi się samej. No i wad kocham, ale każdego inaczej.-puściłam mu oczko i chwile później czułam jak ktoś mi zasłania oczy rękoma a druga osoba mnie całuje.
-Nicky puszczaj mnie, Joey dobrze calujesz.-poczułam który, to który. Nie wiem jak, może dlatego, że Joe by zabił Nicka, gdyby ten mnie.pocałował i to przy nim.
-Dzięki Dems-uśmiechnął się do mnie lekko zarumieniony Danger.-To co, gotowa?-zapytał po chwili.
-Pewnie- pożegnaliśmy się z chłopakami. Chwilę później byliśmy w windzie, Joe trzymał mnie za rękę i przepuścił w drzwiach. Gdy tylko te sięvza.nami zamknęły przycisnal mnie lekko do ściany windy i pocałował.
-Mmm. No, no Jonas. Całujesz jeszcze lepiej, niż pamiętam.-pochwaliłam.
-Hmm, Lovato, ty też całujesz lepiej.-zarumienilam się, drzwi windy się otworzyły, zlapalismy sie za ręce i poszliśmy spacerkiem do parku rozrywki, który znajdował się wcale nie tak daleko od naszego hotelu.
-To co najpierw?-usłyszałam pytanie, gdy przeszliśmy przez bramę.
-Może ta duża karuzela, później labirynt strachu, później ta mniejsza karuzela?-zaproponowałam.
-Dobra, to chodź.-pociągnął mnie i poszliśmy chyba na wszystkie atrakcje. Nawet na te, których nazwy nie znam i sama w życiu bym na nie nie poszła. Na koniec Joe się uparł, że chce mi wygrać pluszaka i rzucał do butelek. Było z tym dużo śmiechu, bo za którymś razem piłeczka się odbiła od sciany i uderzyła go w głowę. W końcu udało mu się zbić wszystkie butelki.
-Wybieraj misia, Dem.-powiedział mój książę.
-Chcę tego misia polarnego.-wskazalam na białego pluszaka i sprzedawca mi go podał.
-Dziękuję Joey.-pocałowałam go w policzek i przytuliłam.
-Dla ciebie wszystko Dem.-powiedział mi we włosy, a ja jeszcze bardziej się w niego wtulilam. Złapalismy się za rękę i zaczęliśmy powoli wracać do hotelu. Po dwudziestu minutach staliśmy pod moimi drzwiami.
-Dziękuję, za ten piękny.wieczo Joe. To była jedna z naszych.najlepszych randek.
-Też tak uważam, panno Lovato.-usmiechnelam się szeroko, gdy to mówił i lekko pocałowałam go w usta, patrząc jednocześnie w oczy.
-A czy panicz Joseph Adam Jonas zwany przez surly Dangerem, a przeze mnie księciem z bajki chciałby wejść do środka i zostać na noc?
-A czy królewna sobie tego życzy?
-Oczywiście paniczu, ale musimy być grzeczni, bo moja straż cię aresztuje i zetnie głowę na szubienicy, jeśli zrobisz coś księżniczce, mój książę.
-Niech księżniczka się niczym nie przejmuje. Nie zrobię nic wbrew.woli księżniczki.
-W takim razie zapraszam księcia do mojej komnaty.
Otworzyłam drzwi do pokoju, weszliśmy do środka. Odrazu.zabrałam pizame i poszłam do łazienki się umyć. Wyszłam piętnaście minut później, a Joe siedział na łóżku z moim laptopem na kolanach.
-Co robisz?-zapytałam siadając na łóżku.
-Przeglądam portale plotkarskie. Nie ma nic o nas, oprócz tego, że według twojego Twittera jesteśmy razem.-powiedział lustrujac mnie wzrokiem i uśmiechając sie. Nic dziwnego, bo miałam na sobie tylko koszulkę na krótkim rękawie, ledwo cokolwiek zasłaniająca.
-To dobrze, narazie mamy spokój. Idziesz do łazienki?-spytałam.
-Jasne, ale nie mam koszulki do spania.-odparł uważnie mi się przyglądając.
-Nie szkodzi, możesz.spać bez.-uśmiechnęlam się szeroko i przygryzlam warge, przypominając sobie jak wygląda bez koszulki.
-Ma pani niegrzeczne myśli, panno Lovato.-odłożył laptopa i popchnął mnie lekko na łóżko, tak że leżałam na plecach.
-Taak? Nie zauważyłam-pochylił się nade mną, a ręce przytrzymał swoimi.
-Oj tak.-zawisł nade mną, dzieliły nas centymetry.
-Możliwe.-był jeszcze bliżej, ale nie miał zamiaru pocałować, więc ja to zrobiłam. Po kilku lekkich pocalunkach przycisnal mnie jeszcze bardziej do łóżka puszczając moje ręce. Jednk złapał mnie w talii, położył ręce na plecach i przycianal bardziej do siebie. Złapałam za jego koszulkę i mu ją powoli ściągnęłam, co spowodowało, że wyciągnąć spodemnie ręce. Jednak to go nie zniechęciło, bo znowu mnie do siebie przytulił, tym razem wkładając ręce mi pod kawałek koszulki. Wplotłam swoje ręce w jego włosy i jeszcze bardziej zagłębiłam pocałunek. Nie wiem ile tak się całowaliśmy,.ale powoli traciłam oddech.
-Wow.-powiedział Joe, gdy przerwaliśmy pocałunki.
-Tak, sie. Wszystkiego najlepszego Joe. Wiem, że wczoraj miałeś urodziny, ale tyle się dzialo, no i nie mam dla ciebie prezentu.-posmutnialam.
-Nie szkodzi Dem. Jesteś ze mną, to najlepszy prezent.-uśmiechnął się i lekko mnie pocałował.
-A teraz, jeśli już nie masz na sobie koszulki-zarumienilam się-możesz iść się umyć wracaj szybko mój książę.-powiedziałam uśmiechając się. Gdy wrócił, położył się do łóżka, pocałował lekko na dobranoc, przytulilam się do niego i poszliśmy spać.
Cześć. Przepraszam za przerwę wczorajsza, ale wczoraj nie miałam kiedy napisać rozdział, nie mówiąc już o opublikowaniu. Kończyłam pisać dzisiaj, a zaczęłam w piątek, no i kawałek napisalam wczoraj w nocy. Mam nadzieję, że wam
się chociaż trochę podoba. :)
Rozdział cudny, ej ale to raczej Joe miał niegrzeczne myśli ;D Czekam na kolejny i nic nie szkodzi, ze tak dodajesz. ;-) to zrozumiałe
OdpowiedzUsuńO.O Z każdym rozdziałem zmieniają mi sie te ulubione O.O Już sie nie mogę kolejnego doczekać<3 świetny on ci wyszedł *.* i tak szczerze mówiąc to ty masz niegrzeczne myśli zboczuszku :P
OdpowiedzUsuńBlog cudowny, rozdział cudny i dałaś mi cudowne zajęcie na ferie za co bardzo Ci dziękuję ;* Czekam na nn!
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA MOJEGO BLOGA O DEMI.
OdpowiedzUsuńhttp://just-love-me-bitch.blogspot.com/