Siedemnasty sierpnia, dwa dni po przyjeździe na Hawaje. Nowa para zwana przez fanów Jemi, śpi sobie w łóżku dziewczyny. Słońce oświetla ich twarze. Brunetka opiera głowę na klatce swojego księcia z bajki, a on obejmuje swoją księżniczkę w talii. Przytulają się i uśmiechają przez sen. Pierwsza obudziła się Demi, delikatnie wyplątała z objęć chłopaka i poszła do łazienki. Umyła zęby, ubrała spodenki, bluzkę i postanowiła pójść obudzić Joe. Podeszła do łóżka i lekko szturchnęła go. Nic nie dało, więc tym razem wypróbowała sposób budzenia z Camp Rock. Nalała do wazonu stojącego na szafeczce nocnej wodę i wróciła do pokoju. Kilka sekund później słychać było krzyk i huk. Joe spadł z łóżka krzycząc:
-Nick! Zabije cię!-zamilkł jednak, gdy zorientował sie, że to Demi zafundowała mu taką pobudkę.-Demi?-zapytał zdzwiony.
-Cześć Joe-przywitała się, odkładając wazon.
-Myślałem,że to Nick. On ma różne pomysły na budzenie mnie, ale po tobie się tego nie spodziewałem.-lekko się uśmiechnął przeczesując mokre włosy i wstajac z podłogi.
-Nie wiedziałam jak cię obudzić.-wytłumaczyła się dziewczyna.
-Będziesz musiała ponieść karę.-zagroził z chytrym uśmiechem.
-Dobrze, a jaką?- odeszła jak najdalej od chłopaka, w stronę szerokiego parapetu, a on szedł w jej stronę.
-Seksownie wyglądasz kochanie-odparła Demi przyglądając się brunetowi i przygryzajac wargę. Chłopak jednak podchodził bliżej, dziewczyną opierała się o parapet, więc posadził ją na nim. Podszedł jeszcze bliżej, lekko rozchylajac jej nogi. Byli bardzo blisko siebie. Patrzyli sobie w oczy, jednak gdy mieli sie pocałować ktoś zapukał do drzwi.
-Tak?- krzyknęła Demi, nie zmieniając pozycji w jakiej się znajdowali.
-Tu Nick!-odezwał się chłopak po drugiej stronie drzwi, więc podeszła do wejscia, uprzednio zaskakując z parapetu, a Joe poszedł do łazienki. Otworzyła.
-Hej Dems-przywitał sie, lekko przytulajac przyjaciolke.
-Hej Nicky, co się dzieje?- zapytała wpuszczając go do pokoju.
-Jest mój brat?-zapytał-Bo nie było go na noc, domyslilem sie, że tu jest, ale sie upewniam.
-Taak, jest w łazience.-odpowiedziala lekko się uśmiechając.
-Oh, to dobrze. Przyszedłem też,spytać, czy idziecie na śniadanie za pięć minut.-powiedział uważnie przyglądając się przyjaciółce. Martwił sie, to widać. Jednak to nie Demi, mu odpowiedziała.
-Cześć Nick, tak pójdziemy na śniadanie, ale zobaczymy się na dole, okej?- Joe akurat wyszedł z łazienki.
-Siema Joe. No dobra, to ja wam nie przeszkadzam. Do zobaczenia za pięć minut.-powiedział i wyszedł, a kilka sekund później zadzwonił telefon brunetki.
-Halo?- odebrała, dzwonił Jerry.
-Cześć Demi-przywitał się mężczyzna.
-No hej, co się dzieje?-zapytała opierając sie o ścianę, a Joe uważnie jej się przyglądał.
-Wiem, że jesteś na wakacjach, ale ktos się dowiedział, że jesteś na Hawajach i chce, żebyś zabrała dwa krótkie koncerty, właściwie w sumie kilka piosenek.-powiedział niepewny reakcji swojej podopiecznej.
-Kto, z kim, gdzie i kiedy.-zapytała wzdychajac i siląc się na spokojny głos. Joe podszedł z pytającą miną i razem usiedli na łóżku, zanim Jerry zaczął odpowiadać, na pytania zadane, przez dziewczynę.
-Podobno jakiś fan cię widział, a na tamtejszym festiwalu brakuje gwiazdy światowego formatu i pomyśleli, że może ty, skoro już tam jesteś.-wytłumaczył.
-A ten drugi?-dopytała.
-Twoi przyjaciele tam będą i pytali, czy zagrasz na ich koncercie, jedną, czy dwie piosenki.
-Kiedy i gdzie?- zapytała ponownie, kładąc się na łóżku, a Joe złapał ją za rękę.
-Ten koncert z BTR, ma byc dziewiętnastego sierpnia, a ten na festiwalu, dwudziestego.
-Przecież to w moje urodziny!- zdenerwowała się i mocniej ścisnęła rękę chłopaka.
-Wiem o tym, dlatego nie musisz się godzić na żaden z tych koncertów.-wytłumaczył. Demi westchnęła ciężko i wstała z łóżka dając brunetowi znać, że muszą powoli iść na śniadanie. Joe zamknął za nimi pokój, a Demetria po chwili namysłu odpowiedziała.
-Na ten dwudziestego się zgadzam, fani najważniejsi, ale co do dziewiętnastego, muszę się zastanowić.-poinformowała menedżera, pożegnali się i rozłączyli. Gdy skończyła rozmawiac, schowała telefon do kieszeni spodni i akurat wychodzili z windy.
-Co się stało, Dems?-zapytał po chwili Joe.
-Możemy narazie o tym nie rozmawiać?- poprosiła lekko się uśmiechając.
-Pewnie,porozmawiamy o tym później.-zgodził się Joe. Złapał swoją dziewczynę za rękę i weszli do hotelowej restauracji. Znaleźli stolik przy którym siedzieli pozostali bracia Jonas i podeszli uśmiechając sie do nich. Demi przytuliła Kevina na dzień dobry i dosiedli się do stołu zamawiając śniadanie.
Cześć, dawno mnie nie było. To chyba moja najdłuższa przerwa. Niestety nie miałam pomysłów i czasu na ten już 40 rozdział!!! Co ja sądzę widać, bo jest krótko i dość beznadziejnie. Myślę, że to mój najgorszy rozdział, a napewno jeden z groszych. Szczególnie, że ostatnio wychodziły mi lepsze. Przepraszam za błędy, bo napewno jakieś są. W poprzednich rozdziałach było ich pełno. :/ No dobra to nie będę was zanudzać.
P.s. Tylko dla chętnych nie związane z blogiem.
Chce tylko powiedzieć, że to przykre jak przyjaciele się do siebie nie odzywają ani słowem, nawet w szkole. Więc Dominika (ona wie, że to o niej), jeśli jesteś i czytasz, to... Właściwie nic, może napisz chociaż w komentarzu krótkie cześć. Ok? No to tyle z mojego "nie na temat".
TY GŁUPKU NIEDOROBIONY ! KRÓTKO I BEZNADZIEJNIE ?! SERIO ?! TO ŻE KRÓTKO TO SIĘ TROCHĘ ZGADZAM , ALE Z TYM ŻE BEZNADZIEJNIE TO ANI TROCHĘ ! POWINNAŚ ZA TO OBERWAĆ W ŁEB I TO TAKĄ OGROMNĄ PATELNIĄ ALBO MŁOTEM WIESZ ? MI SIĘ TEN ROZDZIAŁ BARDZO PODOBA I NIE WIEM CO TY WIDZISZ W NIM ZŁEGO -.- A PRZERWĄ SI NIE PRZEJMUJ JA MIAŁAM DŁUŻSZE : ) JUŻ SIĘ NIE MOGĘ DOCZEKAĆ NN :D
OdpowiedzUsuńNie niem o co ci chodzi z tym rozdziałem... Przecież jest świetny i nie mogę doczekać się następnego. Coś czuję że Joe nie będzie zadowolony jak Dems będzie śpiewać z BTR.... nie mogę doczekać się nn!
OdpowiedzUsuńEEE ZGADZAM SIE Z LONKĄ, KTÓRA GWAŁCI CAPS LOCKA. ZNÓW.... EEE JA TEŻ TO ROBIĘ XDD OK ROZDZIAŁ CUDNY, A KRÓTKO TO NIC, NIE KAŻDY ROZDZIAŁ MA Z 100 TYS SŁÓW. CIEKAĆ NA KOLEJNI I MIEĆ NADZIEJĘ, ŻE SIĘ SIBKIO POJAWIĆ ;D
OdpowiedzUsuń