piątek, 9 listopada 2012

Rozdział 7


-Bo wiem dlaczego wybrałaś ten kolor. Dlatego się wkurzyłem.- wyznał szczerze.
-Słucham? Niby skąd możesz to wiedzieć. Nie rozmawialiśmy na ten temat!
-Ale znam cie! Nigdy nie lubiłaś blondu, odkąd pamiętam zarzekałaś się, że nigdy nie pofarbujesz się na ten kolor.
-Widać nie znasz mnie, aż tak dobrze.- krzyknęła. Teraz to przesadziła i Mitchel zatrzymał się na poboczu.
-Znam cie. I nawet jeśli nie zrobiłaś tego specjalnie, to nieświadomie. Zdecydowałaś się na ten kolor, bo On lubi blond włosy! Bo zostawił cie dla blondynki!
-Słucham?!- pisnęła. Nie chciała piszczeć, ale tak ją zaskoczył tym stwierdzeniem, że jej glos zabrzmiał jak pisk.
-Tak! Dobrze słyszysz, mówię tu o Joe. Tak bardzo pragniesz, żeby na ciebie spojrzał i znowu coś poczuł tylko dlatego że jesteś teraz blondynkom. Tak samo jak tamten pudel Taylor. I nawet nie zaprzeczaj.-gdy skończył mówić odpalił samochód i pojechał dalej mając na celu dowiezienie dziewczyny do domu.
-Mylisz się.- wyszeptała.
-Nie Dems, nie mylę. To ty jesteś głupia wmawiając sobie, że kłamię.  Pragniesz jego towarzystwa jak powietrza, wciąż ciężko jest ci żyć bez niego. Tylko, że teraz lepiej to ukrywasz i znosisz.
-Mylisz się do cholery. Nie chce go, nie potrzebuję, nie kocham. To dupek, łamacz serc, nie chce go.- wyszeptała przez łzy. Już wiedziała co zrobi, gdy tylko wejdzie do domu. Nie chciała tego, tak bardzo walczyła o to w ośrodku. A teraz wszytko pójdzie się pieprzyć przez jeden kolor włosów, przez jedną kłótnie, jeden pieprzony koncert. Przez to, wielomiesięczne starania pójdą w cholerę. A to tylko dlatego, że zrobiła jeden błąd godząc się na pieprzony koncert, w pięknym słonecznym Miami.
-Demi nie oszukuj się. Kochasz tego skretyniałego idiotę i nic tego nie zmieni.
Na to dziewczyna już nic nie powiedziała i resztę drogi siedzieli w całkowitej ciszy. Gdy zajechali pod dom, Demi bez słowa wyszła z samochodu i weszła do budynku trzaskając drzwiami.
-Cześć Demi.- przywitała się z nią mama. Gdy dziewczyna usłyszała głos matki szybkim ruchem ręki starła łzy z policzków i siląc się na normalny głos odpowiedziała.
-Cześć mamuś.
-Dziecko, coś ty zrobiła z włosami?- zdziwiła się kobieta, ponieważ córka nie wspominała nic o zmianie koloru.
-Byłam u fryzjera, kosmetyczki i na zakupach. Ja ci się podoba?- zapytała z lekkim uśmiechem.
-Bardzo ładnie, kochanie. Ale czemu tak nagle? Nic nie wspominałaś o jakiejś zmianie wyglądu.
-Dziękuję. Jutro jadę do Miami, zagram jeden koncert.- poinformowała rodzicielkę.
-Jak to?- jeszcze bardziej się zdziwiła.
-No tak. Dzwonił dzisiaj Jerry i powiedział, że dostałam propozycję zagrania gościnnie jednego koncertu w Miami. Na początku się nie zgodziłam, ale byłam porozmawiać z Mitchem i mnie zmotywował. Więc stwierdziłam, że czemu nie Lovatics na mnie liczą. No i postanowiłam coś zmienić w wyglądzie.
-Oh, no dobrze. Jeśli uważasz, że to dobry pomysł to jedź.- uśmiechnęła się do córki.
-A wiesz dlaczego nie zgodziłam się od razu?
- Czemu?- zainteresowała się starsza kobieta.
-Bo tą propozycje dostałam od Jonasów.- powiedziała cicho.
-Słucham?! Zgodziłaś się zagrać koncert z Nim?- krzyknęła.
-Nie! Zgodziłam się zagrać na koncercie moich przyjaciół. Nick i Kevin to wciąż moi przyjaciele, jakbyś zapomniała.- podniosła lekko głos na rodzicielkę.
-Jak uważasz, ale nie sądzę, żeby to był taki dobry pomysł.-powiedziała spokojniej kobieta.
-Myśl sobie co chcesz i tak tam pojadę. Jutro o osiemnastej mam samolot.-poinformowała matkę i poszła do siebie. Będąc w pokoju postanowiła, że zadzwoni do swojego menadżera. Odebrał po trzech sygnałach.
-Cześć Jerry.
-Hej Dems.- przywitał się.- Coś się stało?- trochę się zaniepokoił, bo to zawsze on do niej dzwonił, a nie ona do niego.
-Nie, nic szczególnego. Chciałam tylko zapytać, czy dzwoniłeś do nich, z informacją, że się zgadzam.
-Tak, dzwoniłem. Bardzo się ucieszyli i nie mogą się doczekać, aż do nich przyjedziesz.
-Tak, ja też się nie mogę doczekać. Zrobiłam maje zmiany w swoim wyglądzie.- poinformowała menadżera, żeby jutro się nie zdziwił jak ją zobaczy na lotnisku.
-Jakie?- zainteresował się mężczyzna.
-Przefarbowałam włosy, zobaczysz jutro.
-Dobra. Dems to wszystko? Szczerze mówiąc jestem lekko zajęty.- przyznał.
-Nie. Chciałam, jeszcze zapytać, czy dałeś Nickowi mój numer.-zapytała cicho, jednocześnie siadając na swoim łóżku.
-Dałem. Ucieszył się jak dziecko i powiedział, że zadzwoni jutro koło dziewiątej rano, bo później jest zajęty i ma nadzieję, że cie nie obudzi.- przekazał dziewczynie informacje tak jak prosił go o to chłopak.
-Dobrze, niech dzwoni.- zgodziła się Demi.- To na razie Jerry, do jutra.- pożegnała się.
-Pa Dems.- powiedział i się rozłączył.
Po zakończonej rozmowie dziewczyna zaczęła się pakować do wyjazdu. Od jakiegoś czasu zastanawiała się nad wyjazdem na kilka dni na wakacje i postanowiła, że to będzie dobra okazja. Zostanie w Miami dwa dni dłużej, zapyta braci Jonas, może będą mieli ochotę i czas zostać na chwilę i spędzić czas jak kiedyś. Tak więc spakowała się do dwóch walizek, a gdy skończyła to robić była już dwudziesta druga i poszła wziąć długą, gorącą kąpiel. Czterdzieści minut później słuchała muzyki leżąc w łóżku i próbując zasnąć.
Następnego dnia, dziewczynę obudziła muzyka, myślała że to budzik, więc próbowała go wyłączyć no i muzyczka przestała grać. Tylko że minutę później znowu dało się słyszeć muzyczkę. Dopiero teraz dziewczyna się zorientowała, że to jej telefon. Tak więc sięgnęła po niego na szafeczkę nocną i nie patrząc na ekran odebrała telefon.
-Halo?

Cześć. Dodałam rozdział teraz, bo o osiemnastej wychodzę na mecz i nie będę miała czasu dać wieczorem. No a muszę się jeszcze pouczyć i tym bardziej nię będzie później czasu. Buziaki. :D

Paulinka

2 komentarze:

  1. Świetny, ale za końcówkę: Zakopię, odkopię poćwiartuję itd. !! No tak nie wolno !! xd a tak serio to świetny i czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  2. Super . Końcówka Grr... Zabiję cię ! Ale masz szczęście że jestem parę rozdziałów do tyłu i już go mogę czytać .

    OdpowiedzUsuń